środa, 16 września 2015

Matka matce wilkiem

Kolejka do kasy w jednym z gdańskich sklepów odzieżowych. Stoimy z Polą, czekając na swoją kolej. Zamyśliłam się straszliwie, to jeden z tych nielicznych momentów, gdy Pola spała i mogłam choć trochę zebrać myśli. Kątem oka widziałam stojące z tyłu matkę z córką. Córką właściwie zupełnie wyrośniętą w porównaniu do Poli, kilkuletnią, jednak jeszcze nie potrafiącą ocenić, że matka użyje jej zaraz do swych niecnych planów. Widzę, że się zbliżają, niemalże przyklejają mi się do pleców. I słyszę:
- O zobacz jaka dzidzia! Jaka maleńka, no naprawdę, kruszynka, że ledwo widać spod kocyka. No mówię Ci, chodź, spójrz zobacz. Takiej małej jeszcze nie widziałaś!
Tryka tę swoją zdezorientowaną córkę palcem i popycha w naszą stronę.
-Niech no Pani powie, ile malutka ma? Bo naprawdę drobniutka, taka tyciulka, że aż niewiarygodne.
-Cztery tygodnie - mówię.
-Cztery tygodnie, ojojojojojoj. No naprawdę. I już ją Pani zabiera ze sobą do sklepu? No muszę Pani powiedzieć, że ogromna odwaga. Aż podziwiam.

Uśmiecham się kurtuazyjnie, przeczuwając, co zaraz nastąpi. Jedna z tych stereotypowych sytuacji, które wiele razy przechodziłam z chłopcami. Nagle ton miłej Pani się wyzłośliwił. W oczach pojawił się ten charakterystyczny błysk. Niczym wąż, który oplata swoją ofiarę, by zaraz zadusić, wysyczała:

-Ja ze swoją córką w życiu bym tak wcześnie nie wyszła. Bałam się chorób. Wie Pani, w takich skupiskach to może wszystko złapać. No i ta klimatyzacja. Nie no, odwagę takich matek naprawdę podziwiam.
Na twarzy pojawił się wyraz absolutnego triumfu.

_YYYY???@)#)%@I!O!@O





Zupełnie oniemiałam. Byłam przekonana, że się zupełnie uodporniłam na podobne uwagi.  Że potrafię odpalić wiązankę, dzięki której ujdzie ze mnie stres wszystkich zarwanych ostatnio nocy. Ale nie. Zrobiło mi się źle, bardzo źle. Poczułam się oceniona i to niesprawiedliwie. Bo kobiecie nawet przez myśl nie przeszło, że w sklepie mogłam być zaledwie kilka minut i to po absolutnie niezbędną rzecz.  Zresztą nawet gdybym chciała wpaść na całodniowe zakupy, czy w poszukiwaniu totalnych pierdoł, nie jej sprawa.

Jak bumerang powróciła do mnie myśl, która uwiera mnie, odkąd zaszłam w pierwszą ciążę. A mianowicie, że my matki jesteśmy dla siebie największymi wrogami. Zamiast się wspierać i wzajemnie motywować, jedna drugą zbija z pantałyku. Ocenia na każdym możliwym kroku. Bo ja z moim dzieckiem to robię tak i tak, czytaj lepiej. Bo ona to myśli więcej o sobie niż o dziecku. Taka wygodna jest. A tamta to w ogóle miała czelność pomyśleć najpierw o sobie, dopiero potem o dziecku. A jeszcze innej dziecko to takie niegrzeczne, tyle rabanu wokół siebie robi. A tamtej to niejadek, żyje samym powietrzem. A jeszcze inna na placu zabaw tyłka nie ruszy, tylko siedzi ze wzrokiem w telefonie. Jedna swoje dziecko przegrzewa, druga puszcza bez czapeczki. A tamta z lenistwa karmi mlekiem modyfikowanym…


Mam wrażenie, że kobieta, jak tylko zachodzi w ciążę staje się tzw. dobrem publicznym. Od początku słyszy tyle dobrych rad, dawanych w trosce o maleństwo, że głowa puchnie na samą myśl. Przyznajcie, ile razy słyszałyście: "Wyśpij się lepiej teraz, bo potem już nie będziesz miała okazji", "Jedz za dwóch. Przecież nosisz pod sercem dzieciątko", "Przetrzymasz, dobro dziecka najlepsze". A potem: "Za naszych czasów dziecko piło mleko od krowy od roku i jakoś nie narzekało", "itd, itd. Pouczają wszyscy dookoła. Poczynając od przypadkowych kobiet, spotkanych w sklepie, kończąc na koleżankach, sąsiadkach, babciach, ciociach i innych. Wokół przyszłej mamy zacieśnia się krąg "dobrych dusz", które wszystko wiedzą najlepiej. A spróbuj przyszła matko, nie posłuchać. Co gorsza, spróbuj nie posłuchać, gdy już dziecko pojawi się na świecie! I zrobić po swojemu. Zostaniesz sprawiedliwie oceniona i osądzona na forum innych matek.

Z czego wynika to nasze wieczne się mądrzenie? I dlaczego wszystkie porady mają zazwyczaj wydźwięk negatywny? Czy jedna mama chce podbudować swoje ego kosztem drugiej? Chce się przez chwilę poczuć lepiej? A może to nasza cecha narodowa? Wieloletnie tradycje życia "na kupie" zrobiły swoje. Dzieci chowało się wspólnie, w komunach. W tzw. jednym gospodarstwie domowym żyło kilka rodzin, więc i dyżurujących matek było kilka. A może faktycznie chodzi o troskę o dzieci?



Chyba jeszcze długo nie odpowiem sobie na to pytanie. Staram się nie ulegać presji i robić po swojemu. Nie daję się już zbić z tropu. Wiem sama, co najlepsze dla moich dzieci. A gdy mam wątpliwości, pytam.  A jakie Wy macie doświadczenia? Często byłyście podstawione pod ścianą? Wasze kompetencje jako matki zostały może kiedyś zakwestionowane? Co wtedy robicie? Kłócicie się? Ulegacie? Podzielcie się opinią i dobrym słowem ;)
m.




29 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tym co napisałaś. Jestem mamą 2- miesięcznego szkraba, to moje pierwsze dziecko.
    W pewnym radiu jest audycja" Rzuć kimś" i ja rzucam wszystkimi kobietami, które krytykują matki karmiące mlekiem modyfikowanym. Sama zaliczam się do grona karmiących piersią, uważam że po prostu mi się udało, mam farta tak do tego podchodzę. Nie rozumiem dlaczego obce osoby,a nawet rodzina krytykuje mamę podającą mm, do-licha czy nie najważniejsza jest miłość, wychowanie. Dlaczego zamiast słuchać" jak karmisz?" nie możemy usłyszeć "jak się czujesz?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak karmisz piersią 2 lata...ojojoj...tak długo???przecież to już nic nie warte mleko...maminsynek ci wyrośnie...nie szkoda ci cycków...nosz kurde...moje cycki ,moje dziecko, będziesz mieć swoje to zrobisz po swojemu :-)

      Usuń
    2. No więc właśnie o to chodzi. Ostatnio w przedszkolu mojego syna byłam i obca Pani zapytała mnie dyskretnie, czy karmię, no wie Pani i tu pokazała na piersi. Odpowiedziałam, że tak. Pani odetchnęła z ulgą i westchnęła, że wspaniale, bo już się bała, że nie…yyyyy?

      Usuń
    3. Witam. Jestem mamą 20 miesięcznej Amelii oraz 3 miesiecznego Olivera. Jakiś czas temu znajoma sie mnie spytala: Karmisz? A ja na to tak butelką. Trzeba bylo widzieć jej minę. Bezcenna:). Pozdrawiam wszystkie mamusie:)

      Usuń
    4. Witam. Jestem mamą 20 miesięcznej Amelii oraz 3 miesiecznego Olivera. Jakiś czas temu znajoma sie mnie spytala: Karmisz? A ja na to tak butelką(To jakby z butelki nie bylo karmieniem)..Trzeba bylo widzieć jej minę. Bezcenna:). Pozdrawiam wszystkie mamusie:)

      Usuń
  2. Oj ja już się chyba z tym pogodziłam, bo nie wierzę, że to się kiedyś zmieni, to chyba wynika z charakteru innych matek, ja osobiście staram się nie wtrącać, jak ktoś swoim zachowaniem, nie wyrządza dziecku czy komukolwiek innemu krzywdy, to wszystko jest ok. Sama nie spodziewałam się takiej fali krytyki i zupełnie to dla mnie nie pojęte, baby potrafią się przyczepić do wszystkiego, nie karmiłam piersią, więc przy każdej możliwej okazji wytykanie jakie to naturalne mleko jest najświetniejsze na świecie (zgadzam się) ale po co mi to ktoś mówi? rodziłam przez cc więc "nie wiem co to ból" "moje dziecko różni się od dzieci rodzonych naturalnie" ciągle takie przytyki od nawet wydawałoby się bliskich osób, jak dla mnie to po prostu podbudowywanie swojego ego, nie jestem lepsza w innych rzeczach to chociaż tu ci wytknę! a masz! iii opinie typu " dziecko powinno być ubrane jak dziecko a nie jak dorosły" czyt. pstrokato kolorowo...tego też nie jestem w stanie pojąć...jeśli dziecku jest ciepło i wygodnie to co komu do tego jak "powinno" być ubierane? aż mi się ciśnienie podniosło, ale przynajmniej to z siebie wyrzuciłam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja sama nigdy nie zwróciłam nikomu uwagi. Staram się też nawet nie sugerować swojej wersji czy punktu widzenia. Każdy robi według własneog uznania. Oczywiście zdarza mi się oceniać, nie wybielam się, ale zazwyczaj w myślach ;D Staram się jednak szukać w sobie zrozumienia i tłumaczyć inne mamy.

      Usuń
  3. Ja w pewnym momencie stosowałam metodę taką : Jak ktoś zwracał mi uwagę, tak żeby się doczepić, bo cenne uwagi jak najbardziej sobie cenię, ale taką po prostu , żeby dogryźć, albo taką zuepłnie z kosmosu, to zaczynałam płakać i wołałam : proszę niech mi pan/pani zabierze to dziecko, bo ja sobie nie radzę i pan/pani to widzi, pan/pani lepiej się nim zajmie. Tyle pan/pani wie o dzieciach, proszę proszę proszę...i wiesz co jeszcze nikt mi nie zabrał dziecka, choć tak bardzo prosiłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja bym postawiła tu szerszą tezę - że nie tylko matki matkom wilkiem, ale bardziej..KOBIETY KOBIETOM
    Jednak, przyznaję, że matki zaliczają się do tych najbardziej sobie wrogich i negatywnie nastawionych. Są to kobiety, które zajmują się porównywaniem dzieci/siebie (cytaty "bo moje dziecko w wieku 6 msc znało podstawy mandaryńskiego", "a moje w wieku 7 msc wzięło udział w konkursie baletowym", "a moje dziecko jest lepsze niż twoje, lepiej sie rozwija, szybiej zaczęło mówić, chodzić, skakać,........ czytaj..........JESTEM LEPSZA MATKĄ). Smutne to więc czas postawić kropkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne niestety ;/ Co zrobić, świata nie zmienimy, ale swoje podejście już tak ;)

      Usuń
  5. ohohoho :) mój ulubiony temat, najchętniej odpowiedziałabym takiej co myślę, ale przeważnie ze względu na dziecko nie krzyczałam :D Ja się spotkałam z uwagami typu: gołe nogi, brak czapki, nie w tą stronę wózek i świeci w oczy no i temat tabu: noszenie w chuście: za gorąco mu, zwisa głowa, a co z kręgosłupem, o jaki w ogóle biedny... itd. Chociaż przyznam, że większość uwag była od starszych Pań (pewnie babcie już), a od Panów to same miłe komentarze :)
    Raz tylko zwróciłam uwagę takiej jednej matce, co zapytała się czy zamierzam pomóc mojemu dziecku. Sytuacja: 10 minut płaczu mojego 3 latka, który próbował wymusić coś i chciałam to przeczekać. W skrócie odpowiedziałam, że skoro ma swoje dzieci to niech je wychowuje jak chce, a ja moje wychowam wg moich zasad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie zapomnę jak nosząc córkę w chuście wybrałam się na targ....i jedyna osoba która z radością patrzyła na mnie i dziecko była stara cyganka ,która sprzedaje firany na jarmarku ....a jeden starszy dziadek zaczepił mnie z pytaniem co ja tam dobrego niosę w tym zawiniątku...jak mu powiedziała że dziecko ,to stanął i stał i kręcił głową z niedowierzaniem....:-)

      Usuń
    2. Nigdy nie zapomnę jak nosząc córkę w chuście wybrałam się na targ....i jedyna osoba która z radością patrzyła na mnie i dziecko była stara cyganka ,która sprzedaje firany na jarmarku ....a jeden starszy dziadek zaczepił mnie z pytaniem co ja tam dobrego niosę w tym zawiniątku...jak mu powiedziała że dziecko ,to stanął i stał i kręcił głową z niedowierzaniem....:-)

      Usuń
    3. Oj tak, chustowanie to temat na kolejny wpis. Sama spotkałam się z wieloma kuriozalnymi pytaniami !

      Usuń
  6. U mnie było także sporo podobnych sytuacji. Przyznaję, że sama często myślę conieco o niektórych matkach, natomiast nigdy nie mówię tego na głos, poza jedną sytuacją, kiedy 2-letni chłopiec wszedł na drabinkę w sklepie (był już wysoko, a mama nadal przeglądała ubrania na wieszakach), ale sama wiem z doświadczenia, ze nie da sie mieć dzieci na oku non stop, a czasem wystaczy parę sekund, zeby zrobiły coś niemądrego ;) Przez pewien czas myślałam, ze to starsze pokolenie (naszych babć i dziadków) głównie zwraca uwagę, bo w ich czasach były pewne normy i każdy się ich trzymał, a teraz każdy rodzic ma swój własny pomysł i te wizje pewnie ich szokują. Ale jednak nie, oni raczej życzliwie podchodzą, z uśmiechem, zaczepiają bardziej po to, aby rozpocząć rozmowę, opowiedzieć też o swoich dzieciach czy wnukach, naprawdę tylko kilka razy jakaś babcia zwróciła uwagę, ze za lekko są moje dzieci ubrane ;) Niestety, to raczej młode matki zwracają uwagę i krytykują. Imiona moich dzieci (" takie staroświeckie imiona, biedne dzieci, będą wyszydzane w szkole"), to, ze spałam z nimi w łóżku( " nigdy się nie odzwyczają, oj, będziesz miała problemy"), że wstaję do każdego płaczu ("manipują Tobą, daj im się wypłakać"), że córki bawią się takze autkami (tak, właśnie tak, w 21 wieku słyszałam" no coś Ty, autka dla dziewczynek? lalki byś kupiła") czy też wreszcie gdy ostatnio powiedziałam, ze mój synek lubi pchać wózek z lalką ( " Boże, nie pozwalaj mu, będzie gejem !!!") i tak dalej. Na ogół się nie przejmuję. Czasem mi przykro. Ogólnie nie rozumiem, skąd w nas taka chęć pseudo- pomocy, czy też uporczywego nakłaniania do innych wizji wychowawczych, mi.in. jedna koleżanka przez ponad rok zarzucała mnie argumentami na temat tego, ze posłanie moich dzieci do szkoły i przedszkola integracyjnego, to bardzo niedobry pomysł, bo przecież te inne dzieci z problemami zaniżają poziom nauczania czy też koleżanki non stop przekonujące mnie o tym, że szczepienia są absolutnie niepotrzebne etc. Widać tak po prostu jest i należy się uodpornić. Zauważyłam za to u siebie, że z każdym moim następnym dzieckiem, moja wyrozumiałość dla innych mam i ich zachowań wzrasta. W wielu wypadkach jestem w stanie się z nimi utożsamić nawet ;) Co do sklepów-także jestem przeciwnikiem spędzania weekendów w centrach handlowych i zabierania tam maluszków. I wiem z doświadczenia, że nie raz i nie dwa musiałam się przełamać i na te zakupy pójść, bo nie miał kto zostać z dzieciakami, a ja musiałam coś kupić i tyle... Każdej mamie ( i sobie również) życzę więcej empatii i wyższej samooceny rodzicielskiej, bo kto jej ma sporo, nie musi podbudowywać się kosztem innych ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No własnie to my młode matki chyba najbardziej sfrustrowane jesteśmy ;-) Nie radzimy sobie z presją i wyżywamy się na innych. To moja własna teoria ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Tekst w 100% prawdziwy niestety...ale ty Marta i tak jesteś dla mnie superbohaterką. Taką trójeczkę ogarnąć, nie zwariować i jeszcze się rozwijać prowadząc bloga i sklep. W dodatku wyglądając jak milion dolarów. :) Ta pani i wszystkie inne "wszechwiedzące" mogłaby przyjść do Ciebie na korepetycje.
    Też tego nie kumam, ale wiem, że tak jest. Mnie babcia nauczyła, że "Od oceniania jest Pan Bóg, a my mamy na ziemi wiele ciekawszych rzeczy do roboty" i tego się trzymam. :)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Aktywność ruchowa w czasie ciąży, a po narodzinach chustonoszenie, nie izolowanie maleństwa od otoczenia, dalekie podróże, spanie z maluszkiem w jednym łóżku, BLW, basenowe zajęcia dla bobasków, żłobek, długie karmienie piersią, poleganie na własnej intuicji, odwaga - to pojęcia dla niektórych Mam absolutnie abstrakcyjne. Aby uściślić wspomniane hasła, przytoczę na własnym przykładzie historie z własnego doświadczenia wzięte. Gdy byłam w ciąży kazano mi odpoczywać, jeść za dwoje, oszczędzać się. Z natury jestem niepokorna i ufam swojej intuicji. Pływałam, jeździłam na rowerze, uprawiałam nordic walking, jogę, chodziłam po górach, latałam samolotem, chodziłam do saunarium. Na pytanie o poród inne matki mówiły mi: "koszmar, ból nie do zniesienia"! Moja relacja jest zupełnie inna. Poród był wywoływany, wszystko trwało 4 godziny, ból choć bardzo intensywny, był do zniesienia, akcja zakończona pomyślnie, Lilka przyszła na świat zdrowa. Polegam na swojej intuicji, która podpowiada mi - choć inni zaprzeczają - jak mam postępować. Jadłam wszystko, włącznie z truskawkami - jestem ewenementem - usłyszałam. Chustę zakupiliśmy tydzień po porodzie a dziesiątego dnia popędziłam z nowo narodzoną córeczką na warsztaty z chustonoszenia. "Odważna jest Pani" - to był pierwszy komentarz innej młodej Matki, "ja bym z takim maleństwem nie wychodziła jeszcze do ludzi". Gdy zaczęłam nosić Lilę w chuście słyszałam, zamiast pierwszego spaceru w pięknym wózku, wybraliśmy się na kilkugodzinny wiosenny spacer do lasów Trójmiejskiego Parku Narodowego, usłyszałam, że robię jej krzywdę, że jest jej niewygodnie. A przecież cały świat nosi dzieci w chustach, to Europa "wózkuje" dzieci. Kiedy oznajmiłam, że na razie nie będę córeczce kupować zabawek, aby jej nadmiernie nie bodźcować, gdyż przez pierwsze miesiące najlepszymi zabawkami są Rodzice - "co za bezduszność!" Gdy maleńka miała miesiąc zabraliśmy ją na urlop, gdy miała trzy msce w chuście dreptałyśmy szlakami Karkonoszy - konsylium rodzinne okrzyknęło mnie najbardziej nierozsądną matką świata. Kiedy nadszedł czas wprowadzania stałych pokarmów, Lila bardzo chętnie podejmowała samodzielne próby jedzenia, obecnie podejmuje już samodzielne próby jedzenia łyżeczką, czy widelczykiem, niektórzy jednak nie respektują jej woli i z uporem maniaka pakują do buźki łyżeczkę za łyżeczką. Kiedy podjęliśmy decyzję o posłaniu córki do żłobka, w kółko powtarzano nam, że wyrządzamy dziecku ogromną krzywdę ku chwale powiedzenia "kto oddaje dziecko do żłobka, spędzi starość w domu starców". Obecnie karmię jeszcze piersią i na razie tak pozostanie, choć otoczenie zgodnie powtarza, że to już przyzwyczajenie dziecka i że w życiu nie powinnam na to pozwalać. Jednakże najbardziej przykrym odczuciem jakie mnie spotkało to podważanie mojego rodzicielskiego autorytetu przez inne Matki, dawanie do zrozumienia, że nie jestem wystarczająco dobrą Matką dla swojego dziecka, dziecka, które piszcząc z radości biegnie w me ramiona gdy wracam z pracy, które samo przytula się i pilnuje, by wśród innych ludzi nie stracić mnie z oczu, dziecka, które jest szczęśliwe i ciekawe świata, bo jestem z nią całą sobą, które ufa mi, gdy ma zrobić coś po raz pierwszy. Ufam swojej intuicji.
    A wszystkim Mamom polecam lekturę Jean Liedloff "W głębi kontinuum" (ang. "The Continuum Concept")
    Pozdrawiam serdecznie BPM i życzę wszystkiego dobrego!
    Bądźmy odważnymi Mamami i bądźmy z tego dumne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie napisane!!! Naprawdę wzruszyłam się. A w książkę chętnie zerknę, dziękuję za polecenie ;)

      Usuń
  10. A spotkała się któraś z Was z komentarzem: " Przed chrzcinami na spacer ?! Gdy ja byłam mamą to z nieochrzczonym dzieckiem nigdzie się nie wybierałam"... A ta zgroza w oczach mówiącej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Marta weź Droga Moja olej te wszystkie pseudo - mamy. Jesteś piękną, mądrą kobietą i doskonałą mamą. Kieruj się sercem i instynktem. Masz 3 dzieci więc nie jedna z tych "idealnych" matek mogłaby się od ciebie uczyc i nasladować. Ogarniać taką gromadkę nie jest łatwo. A słuchać warto tych mądrych rad, od bliskich nam osób. Rzeczywistość trzeba weryfikować samemu, na swój własny, indywidualny sposób. Tak więc..luz luz i jeszcze raz luz. :):):) pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyobraź sobie miny matek jak na imprezę urodzinową w parku przyszłam z tygodniowym maleństwem. No cóż starszy syn został zaproszony, pogoda dopisywała, schowaliśmy się w cieniu bo to było lato. Niestety nie które mamy patrzyły na mnie jak na jakąś wariatkę, a inne, co bardzo budujące, wspierały i pochwalały nie chowanie dzieciny pod kloszem. Więc dzięki Bogu nie które z nas młodych Mam są normalne :)

    OdpowiedzUsuń