Lato = wakacje = lenistwo. Proste równanie! Mnie w tym roku opanowało to-tal-nie. Nie miałam siły, ani nawet ochoty, zabrać się za cokolwiek innego, niż przebywanie na świeżym powietrzu. Pogoda dopisuje, więc tym bardziej się cieszę i tym bardziej się lenię. Leżak, książka, dzieci sobą zajęte, dobre, swojskie jedzenie i ... centymetrów w pasie przybywa, a maszyna porasta kurzem (aczkolwiek zostaje czasem zaatakowana przez dziką naturę :D mrówki, chrząszcze i inne tekie bajery. Wczoraj właśnie zaprzyjaźniała się z zieloną gąsią, najpewniej zniesioną do domu przez dzieci ;) ). Dobrze, że chociaż spacerujemy codziennie, bo w głowach by się nam poprzewracało od tego nieróbstwa ;)
I tak to toczyły się dni od początku lipca... aż tu nagle... przyjechał mały Bruno. Tzn był już wcześniej, ale przyjechał był znowu. Wczoraj. Wraz ze swoją zwariowaną mamą, czyli moją siostrą. A musicie wiedzieć, że siostra moja gust ma wybredny i wymagania spore :D Zwłaszcza wobec szyjącej sis ;) Dlatego maszyna poszła w ruch, bo nie mogłam jej odmówić, bo foch, kłótnie i zgrzytanie zębów niechybnie by mnie czekały. A tak po prawdzie, to nie mogłam mojemu małemu siostrzeńcowi odmówić posiadania minkowych uszytków, bo takiego małego MinkoJunkie to nie zna świat, nawet w to nie uwierzę! Od małego totalnie uzależniony od miziania się milusimi maskotkami ;) Jak niedopieszczony :D (ale tu żart, bo mało kto jest tak rozpieszczony i rozkochany, jak on, no, może poza naszymi, boginiowymi dziećmi ;) ). Także trafił się klient najmilszej materii, bo absolutnie zakochany w każdym minkościnku. Zabierał mi wszystko, co spadło z maszyny :) I kiział się, i miział po buźce.. I zmobilizował ciotkę do uszycia paru rzeczy. Po pierwsze primo powstała poducha. A potem druga, bo jak tę zobaczył Felek - zabierał kuzynowi i po prostu zaraz po pierwszej nastąpiła następna :) A potem poszło... bo jak maszyna się rozkręciła, to uszyła dużo nowego... I tak moja kreatywność wróciła z wakacji i sprawiła, że paluchy mnie świerzbią i męczy mnie dusza, bo tysiąc pomysłów się kłębi w głowie ;) I każdy chce być uszyty!
Na początek Bru i jego minkowe zdobycze :)
Podusia do wózka :)
Cudne stópki ;)
A ta moja!
Szał radości - trza obskakać nową poduchę :D
Przy okazji - kojarzycie Chow z filmu Kac Vegas? Zaplątał nam się na imprezę :D
I ostateczny test - do spania wyśmienita. :)
I tak gadu, gadu, o poduchach, których było już dużo u nas... Aż tu nagle, znienacka, w środku dnia, spadł nam na linki, pomiędzy wiszące pranie, nikt inny, jak.. BAM-BAM. Po prostu zrobił BAM! i jest... Przyznaję, pierwszy mój taki, ultra dumna z niego jestem i już wiem, że będzie ich dużo :D Pokochałam od pierwszego wejrzenia i mam już 4 spragnione Bam-bama proszące mordki! Wpadł i zrobił szał... jak Wam się podoba? Bru od razu zaanektował i w nosie miał wyjącego z boku Felka, że on nie ma. Własność Bru i koniec!
Mizio - miziak...
MÓJ!
Ale szyciowego szału nie koniec... na linkach zlądowało coś jeszcze ;) Co to takiego? Dowiecie się już jutro...
~PaT