sobota, 25 maja 2013

Mój francuski romans


     Dzisiaj mogę powiedzieć Wam o sobie coś, czego dotąd nie wiedzieliście. Mianowicie, wybierając po szkole podstawowej liceum dwujęzyczne z językiem francuskim, nie sądziłam, że Francja stanie się dla mnie czymś więcej niż kolejnym celem podróży, które uwielbiam. A jednak - stała się dla mnie drugim domem, przynajmniej na pewien czas. Po skończeniu liceum i roku studiów w Polsce postanowiliśmy z moim przyszłym mężem pojechać na studia do Francji. Zamieszkaliśmy w Montpellier, bo zawsze marzyłam o tym, by mieszkać w gorącym klimacie, a południe Francji jest po prostu przepiękne.. wspaniale było zmienić otoczenie, zmierzyć się z wyzwaniami, które niosła za sobą zmiana kraju, języka, tajników biurokracij, a nawet, co najprzyjemniejsze - jedzenia... Bywało różnie, nie było lekko, ale byliśmy tam razem, byliśmy niebotycznie szczęśliwi, urządzaliśmy nasze pierwsze, maleńkie mieszkanie, spędzaliśmy 100% czasu razem... To nasze zdjęcie z 2004r :))



 Chyba dlatego, że tak nam było tam dobrze razem, zakochałam się we Francji totalnie... Do dziś smaki i zapachy Francji kojarzą mi się z tymi szczęśliwymi chwilami i chętnie do nich wracam. Jednak nie byłam tam ponad 5 lat - ostatnio, gdy byłam w ciąży z Maksiem, potem nie było kiedy, odwlekałam odwiedziny u przyjaciół w nieskończoność, bo "zawsze coś". Aż w końcu w tym roku, znienacka, nadarzyła się okazja, by pojechać do przyjaciółki od czasów liceum, Marty, znowu zanurzyć się w tej innej rzeczywistości, i to aż na tydzień!  Bosko było wrócić do swoich wspomnień, odwiedzić ulubione miejsca, kafejki, posmakować zapomnianych pyszności, a przy okazji, ponieważ jechałam z siostrą i szwagierką, które były tam pierwszy raz - po raz kolejny zwiedzić to cudne miasto :-)

Z podróży przywiozłam ponad tysiąc zdjęć i mam straszny problem, co Wam pokazać ;) Chyba podzielę moją francuską relację na kilka części, bo naraz się nie da :D

Francja przywitała nas deszczem... i właściwie cały wyjazd lało :( Poza dwoma dniami, ale kto by tam narzekał na pogodę, skoro tyle wrażeń co chwilę :D
Pierwszego i drugiego dnia szwędałyśmy się po Paryżu bez celu, gdzie nas oczy poniosą... Uwielbiam takie spacery, a Wy? Marta zaprowadziła nas w kilka bardzo klimatycznych miejsc, nie wiem, czy zdjęcia oddadzą ten spokój, który ogarnął nas tego dnia. Taki brak pośpiechu, brak planu, mogłyśmy robić, co chciałyśmy, i to robiłyśmy :D

To ja i moja zwariowana siostra Sonia :D


Paryska sztuka parkowania. No comments :D Ale to codzienny widok, absolutnie przeciętny..


Spod wieży :)


Mokro..




Sztuka w Paryżu jest wszechobecna. Murales na słupie ogłoszeniowym:


Tu fajne lampy, szyld, i kolejna sztuka uliczna :D Na murze:


Paryskie velo :)


Sufit w metrze :)


Barki przy Sekwanie:




Nadziewane pomidory.. Aż zgłodniałam ;)


Drugiego dnia pogoda była już lepsza, a szwędanie się po mieście stało się jeszcze przyjemniejsze! A nawet zażyłyśmy krótkiej siesty w parku.. tu z moją przyjaciółką Martą i jej Okruszkiem :D


Absolutnie niezbędne w podróży... Lilou. Dzięki nim moi najbliżsi są zawsze ze mną :) Każda zawieszka jest dedykowana najważniejszym osobom i wydarzeniom w moim życiu. Uwielbiam Lilou :)) Moja siostra też, co widać ;)






A tak wyglądają w Paryżu przeprowadzki. Klatki schodowe starych kamienic są tak wąskie, że nie da się przenieść mebli i wielkich pudeł, więc trzeba dźwigu :)



Stragany uliczne i ogromne truskawy!!! Istne GMO :D


I żebyśmy nie zapomnieli o sztuce.. I ta klasyczna, i nowa, uliczna :D


Taki Paryż... pełen atmosfery, niebieskich słoni, tajemniczych uliczek, pośpiechu, i braku pośpiechu...


I taki.


Aż nagle napatoczyłyśmy się na wystawę HAUTE COUTURE!!! Zupełnie darmową :D Trzeba było tylko odstać 40min w kolejce. Wrażenia - niezwykłe, ale nie można było robić zdjęć. Zrobiłam tylko 3, ukradkiem, nieostre, ale zobaczcie:


Suknia z końca XIXw.




A to mój francuski romans :D Zakochałam się w tych trampkach pierwszego dnia, po prostu musiałam je mieć. Strasznie wygodne! I kocham takie wzorzyste tkaniny ostatnio :)


Mogłabym tak dalej pisać, pokazywać... ale chyba zostawię resztę na później :) W następnym poście pokażę Wam, co uszyłam sobie na wyjazd :D Do poczytania!


~PaT

16 komentarzy:

  1. boski Paryż, boska Bogini, zaaazdroszcze

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo zazdraszczam strasznie:)
    wolałabym deszcz w Paryżu niz w Varsovi :)
    xoxo
    http://livingwithpepe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam w Paryżu kilku lat temu, było ciepło, upalnie, wspomnienia mega pozytywne. Skupiłam się wtedy na zobaczeniu jak najwięcej, popularnych miejsc, bo wiedziałam, że szybko nie wrócę... Może jeszcze kiedyś podjedziemy z mężem?
    Trampki świetne, czekam na kolejny francuski wpis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie już niedługo :) I koniecznie, dobre wspomnienia trzeba utrwalać!

      Usuń
  4. ach..zazdroszczę.. bardzo fajnie..i tak miło chociaż obejrzeć to wszystko :)

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie, oglądając zdjęcia wcale nie zauwazyłam, że nie było pogody :) Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, bo to zdjęcia z dwóch pierwszych dni ;) Może dziś uda mi się wrzucić kolejną relację, tam się już nie da deszczu nie zauważyć ;)

      Usuń
  6. Bardzo ladne zdjecia. Ja tez uwielbiam Paryz, ale do poludnia Francji sie nie umywa :)
    Nie wiem jak to zrobiliscie, ze wrociliscie do Polski, ja juz 5, niedlugo 6 lat na Lazurowym Wybrzezu i sie zebrac z powrotem nie moge...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOOO! Pozdrawiamy Côte d'Azur!!!!! Ach, następna francuska wycieczka to na pewno Avignon, gdzie spędzałam wakacje trzy razy z rzędu, Nicea, Cannes i Grasse, najpiękniejsza Marsylia ze swoimi Calanques (gdzie mieliśmy dziki camping - też trzy lata z rzędu :D). Ach, pewnie, że tęsknię :D Ale, żyjąc tam, marzyłam o powrocie do domu. Jednak brak rodziny, brak przyjaciół, nie mogłam bez tego żyć. Moje powietrze :)

      Usuń
  7. świetne zdjęcia, wspomnienia, cudowna historia...ahhhh !!!!!!
    (buty nieziemskie :)))) )

    OdpowiedzUsuń